REKLAMA

 REKLAMA

Robert Piętka

REKLAMA

pracaEL 600x245 beskidlive

REKLAMA

jacek jarco

 

Awaryjne lądowanie ''Liberatora'' w Jeleśni

Awaryjne lądowanie ''Liberatora'' w Jeleśni

13 września przypada ważna nie tylko

dla mieszkańców gminy Jeleśnia rocznica. W tym bowiem dniu 1944 roku miało miejsce awaryjne lądowanie amerykańskiego samolotu "Liberator". Przypomnijmy rys historyczny:

13 września 1944 roku amerykański samolot bombowy B - 24 „Liberator” z dziesięcioma osobami na pokładzie, nazywany przez załogę „Dinah Might”, wykonywał misję bombową nad Zakładami  Chemicznymi w Oświęcimiu – Dworach. Maszyna należała do  761. Dywizjonu Bombowego  460.  Grupy Bombowej, który stacjonował w południowych Włoszech.  Samolot zabrał 8 bomb i 8 ton paliwa. Lot w pobliże celu z lotniska Spinazzol odbył się bez strat, ale przed zrzuceniem bomb „Liberator” został  trafiony w silniki prawego skrzydła oraz w kadłub przez pocisk niemieckiej obrony przeciwlotniczej. Zawrócił na południe. Nad Sopotnią Wielką dowódca wydał rozkaz opuszczenia maszyny. Część załogi uratowała się skacząc ze spadochronami. Ci, którzy pozostali na pokładzie samolotu, musieli podjąć próbę lądowania na polach w okolicach Jeleśni. Podczas lądowania z prędkością ok. 150 kilometrów na godzinę samolot złamał się na pół. Dwóch młodych członków załogi poniosło śmierć. Pozostałych ośmiu lotników trafiło do hitlerowskiej niewoli.

            Na miejscu zginął 23-letni nawigator Leo Dietz. Z powodu upływu krwi nie przeżył też drugi pilot Lester Porter, ciężko ranny nad celem w Oświęcimiu i wyrzucony na spadochronie nad Pewlą Wielką. Obaj pochowani zostali na cmentarzu w Żywcu. 21 października 1947 roku ich ciała ekshumowano i przetransportowano do USA.

  Pozostałym członkom załogi udało się przeżyć. Dowódca John J. Wegner, ranny w głowę podczas lądowania, trafił do hitlerowskiej niewoli. Podobny los czekał 19 - letniego bombardiera Charles’a H. Keutmana, inżyniera pokładowego (strzelca górnego) Leuther’a E. Davisa , radiooperatora (strzelec boczny) Dick’a Sillvana i strzelca dolnego Floyda O. Gossett, którzy wyskoczyli ze spadochronem nad Sopotnią Małą, a także strzelca przedniego James D. Creamera , który podczas lądowania został ranny w nogę.

26-letni inżynier pokładowy (strzelec boczny) Howard L. Luzier wyskoczył ze spadochronem nad Sopotnią Małą, dostał się do oddziału partyzanckiego, gdzie przebywał dwa miesiące, do hitlerowskiej niewoli trafił na Słowacji 10 listopada 1944roku.

Strzelec  tylny James R. McCormick wyskoczył ze spadochronem nad Sopotnią Małą, dostał się do oddziału partyzanckiego, gdzie przebywał 3 miesiące, do hitlerowskiej niewoli  trafił na terenie Słowacji 21 grudnia 1944 roku.  Żyją jeszcze świadkowie tego wydarzenia, a w posiadaniu niektórych, m.in.  kolekcjonera Jana Pudy z Żywca, były do niedawna fragmenty samolotu, a dzwon (pochodzący z 1947 roku) w kaplicy w Przyborowie Jabłonowie wykonany jest z fragmentów bomby, zarzuconej awaryjnie przez „Liberatora”.

 Zgodnie z dyrektywą dla amerykańskiego lotnictwa, która wydana została dwa dni po inwazji w Normandii, celami o najwyższym priorytecie były zakłady przerabiające ropę naftową oraz produkujące paliwa syntetyczne. Dyrektywa obowiązywała do końca wojny.

 Misje były niezwykle nużące, trudne i niebezpieczne. Trwały od 8 do 10 godzin, podczas których na niewygodnych stanowiskach nie można było się za bardzo poruszać, a w środku samolotu szalał wiatr i panowały temperatury do minus 50 stopni Celsjusza. O przeżyciu decydowała sprawność instalacji elektrycznej ogrzewającej kombinezony i instalacji tlenowej.

  Podczas wszystkich misji na cele na Śląsku i Oświęcim Amerykanie stracili ponad 300 maszyn: zestrzelonych nad celem lub tych, które padły łupem Luftwaffe, bądź które nie doleciały do bazy na skutek uszkodzeń czy braku paliwa, albo rozbitych przy lądowaniu. Zginęło około 400 lotników, wielu dostało się do niewoli, a liczby rannych nie poznamy nigdy, gdyż ich nie wymieniano w oficjalnych raportach  – opowiada Szymon Serwatka, badacz historii lotniczych, członek grupy badawczej Aircraft Missing In Action Project.  

 REKLAMA

Przeczytaj także